Saturday, January 19, 2019

No one compares to you

     Ostatnio życie bardzo mnie rozpieściło. Zauważyłam, że odkąd rozpoczęłam naukę w szkole średniej zmieniło się dużo, między innymi moje myślenie, styl. W sumie tylko pismo pozostało bez zmian. Nie wiem czy zaliczyłabym to do czegoś pozytywnego czy negatywnego. Chyba w zależności od kategorii. Dużo zmieniło się tylko pozornie, ale nie będę tutaj przytaczać przykładów.  Ostatnie trzy lata wprowadziły niesamowitą ilość nowości do mojego ograniczonego światopoglądu. Szczególnie jeśli chodzi o relacje międzyludzkie.
      Zaczynając pisać ten tekst miałam w głowie pewną tezę, mianowicie - coraz więcej oczekuję od życia. To nie jest tak, że czekam aż manna sama spadnie z nieba, chociaż może w kwestii miłosnej zazwyczaj tak właśnie robię, jednakże w innych sferach staram się działać i dążyć do spełnienia tych próżnych i mniej próżnych ambicji. Nieskromne przyznam, iż jestem całkiem dobra w planowaniu i bardzo, ale to bardzo nie lubię, kiedy coś idzie nie po mojej myśli. Do tego właśnie zmierzam, ale dajcie mi jeszcze chwilkę.
      Rozpoczął się „ciężki” dla studentów okres sesji, pierwsze kolokwia zaliczone na 4, oby nie jedyne.  Mój mózg zaczął ostatnio niesamowicie pracować, zapamiętuje bardzo dużo informacji, przyznam iż jestem z niego dumna. Jak widać wyznaje zasadę „nowy rok, nowa ja”, chociaż on z naszej dwójki. Właśnie! Minął prawie miesiąc od wkroczenia w 2019 rok, niedługo przestanę być nastolatką - przechodzę wewnętrzny kryzys.
      Wracając do spraw istotnych. Gdyby w grudniu ktoś powiedział mi o wydarzeniach, które mnie spotkają - wyśmiałabym go. Właściwie znajomi mnie ostrzegali, a ja nie słuchałam, wręcz obracałam wszystko w żart. Można powiedzieć, że wyszło jak miało wyjść.
      Do tego zmierzałam tym całym wstępem zbędnych i niezbędnych informacji. Otóż - jakiś czas temu w mojej głowie zrodziła się pewna myśl. Na pierwszy rzut oka nie za mądra, zupełnie nieatrakcyjna, wydająca się możliwą do spełnienia. Z czasem coraz bardziej w nią wątpiłam, wolałam odsunąć ją na dalszy plan i żyć teraźniejszością. W wolnych chwilach wymyślałam alternatywne scenariusze mojego życia, w których ta oto myśl dochodzi do skutku. Mając kontakt z rzeczywistością - czułam, że szanse są marne, chociaż ciągle pojawiały się nowe wydarzenia, które bardzo mnie zastanawiały. Wolałam je pozostawić, pamiętając o początku i kontynuując „pracę” w teraźniejszości. Moi znajomi nie pomagali mi w tym (wiem, że to czytacie, ale i tak Was kocham), ciągle wzmacniali wierzenie w ów myśl. Pewnego dnia uciążliwy pasożyt w mojej głowie wydostał się do rzeczywistości i narobił niesamowitej nadziei. Jej miara była ogromna. Cała blokada „niemożliwości” zniknęła. Dostałam powera, dawno się tak nie czułam. Wtedy myśl zaczęła wprowadzać komplikacje. Przechodziłam przez wszystkie stany emocjonalne jednocześnie, stres który trwał tydzień był tak intensywny, że równie dobrze mogłam go zabrać z rocznego zapasu prezydenta. Byłam jak tykająca bomba. Niebezpieczna? Nie. Potrafiłam nic nie jeść całymi dniami, płakać pół nocy, a drugie pół zwracać do toalety kwasy z mojego żołądka. Czułam ból fizyczny i psychiczny. Nawet dobre momenty doprowadzały mnie do niedobrych myśli, przez co trafiałam w błędne koło. Nikomu tego nie życzę, jednak mam świadomość tego, że każdy minimum raz w życiu to przeżyje. Może nie z taką intensywnością, ale jednak... I to wszystko dlaczego? Przez mniej niż przeciętną, głupią myśl, której większość posiadających do siebie szacunek ludzi mogłaby się powstydzić? Ironia, jak mało przejmują mnie myśli, które mógłby zrodzić coś niesamowitego, natomiast raz na kilka lat przytrafi się taka mała, głupia, nieobecna myśl, zawróci w głowie i wywoła wewnętrzne przeświadczenie o beznadziejności.
      I tak właśnie znajduję się tu, gdzie się znajduję. Chce, aby owa myśl doszła do skutku, jednak straciłam kontrolę i nie wiem już co robić. Mam świadomość tego jak bardzo jest słaba i że rzeczywiście, mogłabym w tym czasie zająć się czymś bardziej ambitnym. Jednak ciągle wymagam od mojego życia, aby wszystko się udało, bo przecież TEGO WŁAŚNIE CHCĘ. Egoistyczny, rozpieszczony przez los bachor ma ochotę na szczęście? Ciągle zapominam o jednym ważnym aspekcie - zrobiłam wszystko co w mojej mocy, teraz to już nie ja decyduję. Nieważne ile bym się modliła czy odprawiała rytuałów, nic tu nie pomoże. Moja intuicja ciągle rzuca cień nadziei na ową myśl, jednak mózg każe o tym zapomnieć. Przyjaciele też. Ostatnio zmienili swoje stanowisko, już nie lubią tej myśli. Podobno stać mnie na coś lepszego. Zobaczymy w przyszłości, bo w tym przypadku chyba tylko czas może coś zdziałać. Dam szansę innym myślom, są lepsze, ale przy nich mam przeczucie sukcesu, a szczerze przyznam że podświadomie uwielbiam się pomęczyć, zanim coś osiągnę. Jak już wspominałam - błędne koło.  Chcę, dostanę, wyrzucę - chcę, nie dostaję, chcę bardziej -> wyrzucę lub dostanę -> wyrzucę lub będę usatysfakcjonowana (?) Nie wiem co robić, nie wiem czego się spodziewać, jedyne co teraz wiem to geneza instytucji prezydenta w USA.
Dziękuję i dobranoc, miłego dnia dla wszystkich!









 Photos / Zdjęcia - Aleksandra Byszko (FB / IG)
Make-up / Makijaż - Aleksandra Byszko (FB / IG)

Shirt / Koszula - Zara
Trousers / Spodnie - SinSay
Jacket / Kurtka - Carry
Sunglasses / Okulary przeciwsłoneczne - The Blog Shop
Jewellery / Biżuteria - Ania Kruk, Yes, Szubert, Tous, Parfois
Headband / Opaska do włosów - Lui Store
Continue reading

Tuesday, January 1, 2019

Bye 2018

Hej!
     Rok 2018 przywitałam z przyjaciółką na słabej imprezie. Pamiętam, że szybko ją opuściłyśmy i rano po przebudzeniu nie byłyśmy usatysfakcjonowane. Od ferii (w które byłam pierwszy raz na Malcie) towarzyszyła mi nauka geografii, jeszcze więcej matematyki i taka sama dawka angielskiego. Przeżyłam niesamowitą ilość kryzysów i histerii, a plany na przyszłość zmieniałam co godzinę. Moje życie było monotonne do maja, kiedy to podeszłam do „egzaminu dojrzałości”. W czerwcu rozpoczęłam pierwszą pracę (w Zarze), dzięki której mogłam sobie pozwolić na spełnienie kilku próżnych zachcianek. Wakacje spędziłam w pięknej Grecji i Włoszech, wróciłam napełniona falafelami i pizzą. Udało mi się dostać na wymarzony (przeze mnie) Uniwersytet Warszawski i (przez dziadka) Uniwersytet Jagielloński, czyli wszystkie uczelnie na jakie aplikowałam. Studia wiązały się z przeprowadzką do nowego miasta, w moim przypadku stolicy. Poznałam różnych ludzi. Chyba dosyć szybko udało mi się zaaklimatyzować. Zaliczyłam kilka fajnych imprez i nawiązałam ciekawe współprace. 

      Mimo wszystko 2018 był dla mnie najbardziej „rozwojowym” rokiem. Cieszę się z tego co straciłam i zyskałam, jak widać - tak miało być. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Teraz zainspirowana filmem mojego dzieciństwa zrobię podsumowanie:
Udane związki: 0
Utraceni przyjaciele: 1
Nowe tatuaże: 4
Zrzucone kilogramy: 3
Załamania i kryzysy: za dużo by liczyć
Szczęśliwe chwile: za dużo by liczyć
  
Dużo z tych rzeczy nie byłoby możliwych bez mojej rodziny i przyjaciół. Dziękuję.


Moje życzenia:

      Wszystkiego dobrego w nowym roku! Życzę Wam dużo wrażliwości i empatii, aby ten rok przyniósł same miłe niespodzianki. Tworzenie konfliktów zastąpcie rozmowami. Mówcie otwarcie o waszych uczuciach i nie wstydźcie się ich. Starajcie się wynosić jak najwięcej dobroci i nauk z otaczającego Was świata. Szanujcie bliskich i przyjaciół, zawsze postępujcie w zgodzie z samym sobą.
 Całusy!














ZDJĘCIA - KAJA GOŁUCHOWSKA (INSTAGRAM 1 | INSTAGRAM 2

skórzana kurtka / leather jacket - Zara
spodnie / trousers - Stradivarius
czarny crop top / black crop top - H&M
trencz / trench coat - Bershka
nerka / waist bag - Cropp
botki / shoes - Stradivarius 
zegarek / watch - Tommy Hilfiger
biżuteria / jewellery - Ania Kruk, Jubitom, Yes, Tous
okulary przeciwsłoneczne / sunglasses - Reserved


Continue reading